Zbuntowane aniołeczki, #sitlikeagirl i autorytety

 

Aniołeczki

        Serwus!

        Ostatnio bujamy się z Piotrkiem na wielkiej huśtawce emocji naszych dzieci. Przechodzimy bunt roczniaka i dwulatki, z czego o ile pierwszy daje się jeszcze okiełznać, to ta druga wznosi się na wyżyny swoich możliwości i za każdym razem, gdy mówimy sobie z Piotrkiem: „No nie, chyba gorzej już być nie może, co? CO????”, to jednak okazuje się, że owszem, może. Gorzej, głośniej, dosadniej i bardziej wyczerpująco. Pominę opisy prób ogarnięcia przez Zosię aspektów społecznych, bo ten etap zna każda mama dwuletniego dziecka. Wiadomo, że ciężko jest. A noce, w których Zosia budzi się z płaczem i wystarczy TYLKO do niej przyjść i być obok, to prawdziwe wytchnienie, bo zwykle jednak trzeba być obok i czytać książeczki. A czytanie książeczek o drugiej, trzeciej czy czwartej w nocy (lub nad ranem), gdy oczy się kleją i mózg wypływa uszami ze zmęczenia, to prawdzie wyzwanie. Umysł błądzi i zamiast trzymać się treści książeczki, zaczyna opowiadać o tym, co akurat widzi przed oczami, a przed oczami jest sen na jawie, a wczoraj tym snem była więzienna cela na środku piłkarskiego boiska podczas meczu i Russel Crow wyjęty z kadru filmu „Nędznicy”, jeżdżący na koniu między piłkarzami i wrzeszczący: „Zią Walizią”! Coś z tego obrazu chyba się wkradło do książeczki, bo pamiętam, że Zosia wielce prostowała. Nie dziwię jej się.

        Zosia odkrywa moc swojego głosu. Jeszcze chwilę, a osiągnie perfekcję prowadzącą prosto do wzbijania się pod sufit, wybijania szyb i zmiatania głosem wszystkich sprzętów i ludzi pod ściany. Grześ wciąż jeszcze jest delikatniejszy w wyrazie, ale pojętny z niego chłopczyk. Tworzą z Zosią duet, który dosłownie zwala z nóg. A kiedy już mamy wrażenie, że jeszcze jeden dzień dłużej tych paskudnych humorów i wszyscy wylądujemy w wariatkowie, a i to nawet się nie uda, bo za duże kolejki, nastaje noc, którą każdy z nas spędza w swoim łóżku, i poranek, w który Zosia budzi się... Z UŚMIECHEM NA TWARZY. Śpiewają anielskie chóry, kwitną kwiaty, świeci słońce, szlochamy z ulgi. Idylla trwa kilka godzin, ale pamiętamy ją dużo dłużej i wspominamy, gdy znów staczamy się w otchłań.

    Ekhm... rozpisałam się? Hee, czekajcie, to dopiero początek. Było o dzieciach, teraz trochę o światowych trendach. A mianowicie o #sitlikeagirl, a przy okazji, o autorytetach.

    Kiedy pierwszy raz usłyszałam o #sitlikeagirl w kontekście słynnego ostatnio zdjęcia Ołeny Zełeńskiej na okładce słynnego magazynu Vogue, pomyślałam, że osoby publiczne mają przechlapane, że cały świat komentuje to, czy mają nogi rozkraczone czy ściśnięte. Sława musi ciążyć. Szczególnie taka sława, co wyrasta na wojennym froncie. I biorąc pod uwagę wszystkie wyrastające w około tego zdjęcia i hasztagu konteksty, od których zrobiło się gęsto i splątanie, coraz mniej konkretnie i już właściwie nie wiadomo, o co chodzi, nasuwają mi się na myśl „Mury” Kaczmarskiego. Śpiewak i tłum. W którymś momencie tłum zapomina o pierwotnej idei, która popchnęła ludzi do zjednoczenia. I chodzą mi po głowie takie różne myśli, analizuję, przetwarzam, i w pewnym momencie mówię pas. Wracam do źródła. Oglądam zdjęcia ukraińskich kobiet z hasztagiem #sitlikeagirl i wygląda na to, że to jest dla nich coś ważnego. Przypominam sobie, jak swojego czasu często słyszałam, że nie chodzę wystarczająco elegancko, że stawiam za duże kroki, że siadam jak chłopak, a zacznij się wreszcie malować/czesać/ubierać jak dziewczyna... Oj, to gruby temat do rozpisania się, ale innym razem. Podsumowując, dołączam do #sitlikeagirl, bo chcę, i już, z tym, że od trochę innej strony.


Usłyszałam też raz, że nie wypada NAM, KOBIETOM PO TRZYDZIESTCE, zwieszać się z trzepaka. Aha. Skoro tak, to...

        Dużo ostatnio czytam i słyszę o pani Zełeńskiej, że jest czyimś autorytetem. Niech będzie, absolutnie nie mam nic przeciwko. Ale tak po cichu i bardzo osobiście przyznam się do czegoś.... otóż, nie mam autorytetów. Skończyły mi się. Są osoby, które podziwiam i które budzą we mnie uznanie, jasne! Ale autorytet to wielkie słowo. Za wielkie. Takie wielkie, że nadęło mi się jak balon i pękło. Miałam swoje autorytety, nawet gęsto od nich było. Ale prędzej czy później okazywało się, że to tylko zwykli ludzie, i że mają na przykład tak narcystyczną osobowość, że żona z nim nie wytrzymała. Ktoś inny okazał się być gorącą przeciwniczką antykoncepcji, jeszcze inny poszedł w klimaty antyszczepionkowe, ktoś poświęcił i zostawił rodzinę dla kariery... I tak słowo „autorytet” obrzydło mi bardzo i wyszło z mojego słownika. Mogę kogoś za coś podziwiać. Poetów za poezję. Pianistów za warsztat. Śpiewaczki za głos, i tak dalej. Niech kto jest wybitny w jakimś aspekcie, ale niech wciąż pozostaje przy tym człowiekiem. Ze wszystkimi swoimi wadami. Jak odbieramy człowieka jako całość złożoną nie tylko ze zdolności, ale też z wad i niedoskonałości, jest jakoś łatwiej. Nikt nie spada z piedestału, bo stoi na równi z innymi – jest tylko człowiekiem, który, jak wszyscy, popełnia błędy.

        Ponudziłam? Ponudziłam, a co! Ostrzegałam przecież, że pływam. Na koniec odpoczynek we mgle sierpniowego poranka.


I krótka anegdotka do zdjęcia. W wieczór poprzedzający ten piękny wschód słońca, gdy zapadał już zmierzch i było za ciemno na zdjęcia, obserwowaliśmy z Piotrkiem biegnącego przez łąkę wielkiego, siwego wilka. Wstaliśmy z namiotu przed świtem i siedliśmy na skraju lasu w nadziei, że a nuż znów go zobaczymy... Ale mgła była taka, że nie było widać nic. Za to zawył nam za plecami, w lesie, wilczy chór na kilka głosów, zawył tak, że słyszeliśmy go do od uszu aż do pięt. Zestawcie sobie wilcze wycie z tymi kłębami porannej mgły. No baśń, po prostu!


Trochę mojej ukochanej budlei i przekwitłych lilii.


A tu pleszka.

    No i na sam koniec piosenka. Plotą mi się ostatnio w głowie wątki z dzieciństwa z codziennością, przypominam sobie stare piosenki, i trafiłam na taką oto odświeżoną przez Ralpha Kamińskiego piosenkę Manaam „Wyjątkowo zimny maj”. My mamy obecnie wyjątkowo zimny sierpień, więc pasuje. A choć lubię obie wersje, i Manaam, i Kamińskiego, to chyba jednak ta podoba mi się bardziej!



Do zobaczenia!


Komentarze