Wrześniowe smętki z ławeczkami patriotycznymi w tle.

 Dziś ważny dzień. Mój mąż rozpoczyna urlop! Będzie w domu przez całe dwa tygodnie, co oznacza, że będziemy mieć szczęśliwsze dzieci i więcej czasu dla siebie, a co za tym idzie, sami będziemy szczęśliwsi. Postaramy się nie tracić czasu na oglądanie memów o naszym ulubionym ministrze, co to uważa, że szkoły w Polsce są nowoczesne i na wysokim poziomie, a jeśli będziemy to robić, to razem! 


    Zaczynam tą właśnie piosenką, bo ostatnio często się zastanawiam, co my tu jeszcze wszyscy robimy, w tych granicach absurdu. Od roku staramy się dla Zosi o WWR - Wczesne Wspomaganie Rozwoju. Droga do uzyskania orzeczenia i skierowania na WWR jest długa i najeżona trudnościami, obejmuje wydarcie od opornej pediatry kilku skierowań, wizyty u różnych lekarzy, przeprawy z neurologiem, gromadzenia zaświadczeń... no, ale to na szczęście już za nami. Mamy komplet dokumentów już złożony w poradni, czekamy na orzeczenie dla Zosi, mamy wybrane miejsce na WWR - najlepszy ośrodek w okolicy ze świetnymi specjalistami. I klops, okazuje się, że w wybranym przez nas ośrodku nie prowadzą od tego semestru WWR, bo... nie dostali pieniędzy. Pozostałe miejsca są tak wypełnione, że nie wiadomo, czy uda nam się jeszcze gdzieś Zosię wcisnąć. W końcu, dopiero złożyliśmy dokumenty, zanim Zosia uzyska orzeczenie, może minąć tydzień, mogą dwa...

    Tymczasem w równoległej rzeczywistości świętuje się otwarcie przekopu na Mierzei Wiślanej, wielkiego zwycięstwa Polski, symbolicznej drogi do wolności, etc, etc, etc...  Symbol za dwa miliardy złotych.  Dwa miliardy. Na symboliczną drogę, którą ledwie kajak przepłynie, a co tu mówić o większej barce... 

    Są też ławeczki patriotyczne. Symbol naszych czasów. Symbol na miarę naszych możliwości - mamy możliwość wydać sensownie półtora miliona złotych? Wydajmy je na szesnaście ławeczek, które zgniją z pierwszym deszczem. 

    Życie jak w filmie. Istny "Miś".

    Trochę się nachodziliśmy w ciągu tego roku po różnych placówkach oświatowych i medycznych, i wszędzie, za każdym razem, słyszeliśmy to samo: brakuje pracowników, pieniędzy i sprzętu. Czasem tak prostego, jak drukarki. W pewnym miejscu słyszeliśmy, jak panie z sekretariatu umawiają się, która przyniesie z domu ksero, bo ich biurowe padło na amen, a kasę na nowe dostaną w przyszłym roku. W innym psycholog powiedziała nam, że na cały rok dostała tylko dwoje dzieci na terapię, bo na więcej nie ma dofinansowania. Na pilną wizytę z dzieckiem u specjalisty trzeba czekać minimum pół roku, a drugie tyle spędzić w kolejkach albo przy telefonie, żeby w ogóle gdzieś się zarejestrować. Polskie standardy można wymieniać bez końca. Cud, miód i orzeszki. 

    Tymczasem w równoległej rzeczywistości pieniądze sypią się do koryta jak obierki po ziemniakach i nie brak ich na najdziksze pomysły! Jest zwycięsko, jest nieustanna feta, jest pięknie, patriotycznie, biało-czerwono! Wszyscy są zadowoleni i patrzą z nadzieją w przyszłość, w której rodzi się po minimum piątka dzieci na rodzinę, a polska gospodarska prężnie produkuje dla tych wszystkich rodzin godne warunki życia.

    Godne warunki życia nie obejmują terapii dla dzieci, które potrzebują wsparcia rozwojowego. Trudno. Masz problemy z dzieckiem? Sama jesteś sobie winna. Rozpuściłaś i tyle, nie ma przecież czegoś takiego, jak ADHD, a zespół Aspergera i autyzm biorą się ze szczepionek. Szczepiłaś? I po ci to było?

    W mój ulubiony miesiąc w roku mam ochotę tłuc głową o ścianę. Nie tłukę, bo mam jeszcze rykowiska do obejrzenia. Ratunek na frustrację i zły humor. Potrzebuję do tego sprawnej głowy. Trochę już z jeleniami w tym sezonie potańczyłam, ale szykujemy się na wyjazd do Słowińskiego Parku Narodowego. Pierwsze rykowiska z dziećmi. Dam znać, jak było ;)

    Z innej beczki - byłam w kinie! Pierwszy raz od ok 4 lat! Siostra wyciągnęła mnie na "Gdzie śpiewają raki".  Książka mnie zauroczyła, i film też. Naczytałam się, że infantylny, naiwny, zbyt uczuciowy, płytki, prosty, i tak dalej. A ja czasem potrzebuję takiego naiwnego, łagodnego filmu. Nie wszystko musi być jak "Arcane", brutalne i okrutne. Spokojne filmy o miłości też są dobre. Nawet jeśli są naiwne. Bo infantylności to tam nie zauważyłam. Jest historia o dojrzewaniu, samotności i miłości, dojrzewanie jest trudne, samotność ciężka, miłość naiwna, ale infantylność? No nie, nie sądzę. 

    Ja tam wyszłam z sali filmem oczarowana. Piosenką końcową również:


         Kolejny wpis będzie o tegorocznych rykowiskach. Będzie o podchodach w chabaziach, przebieraniu się za krzaczek, czujnych łaniach i leniwych bykach. A zatem, do zobaczenia!

Komentarze